Spełnianie marzeń

Tomasz Andrzejewski
Spełnianie marzeń

Nie chcę aby zabrzmiało to egocentrycznie, lecz naprawdę wspaniale jest pracować nad spełnianiem własnych marzeń.

Słowo "pracować" jest tu kluczem, gdyż same plany, talent i możliwości to nie wszystko. Tekst, który dla Was w tym miesiącu przygotowałem, ma za zadanie zmotywować Was do działania i pomóc rozwinąć skrzydła, ponieważ nigdy nie jest za późno aby spełniać własne, ukryte pragnienia muzyczne. Pomijając fakt wieloletniej, żmudnej harówki, przeplatanej satysfakcją z wyćwiczonych i skomponowanych fraz, wielu nieprzespanych nocy i niecenzuralnych słów wyrzucanych z siebie niejednokrotnie w szale, gdy coś nie wychodziło - mogę śmiało stwierdzić, że nie żałuję ani chwili. Wszystko przez fakt bycia dziś w miejscu, w którym jestem. Wielu moich przyjaciół, zapowiadających się na wyjątkowych muzyków, odpuściło sobie gdzieś po drodze i w rozmowach z nimi wyczuwa się pewien żal do samego siebie - bo może warto było jeszcze choć trochę wytrwać. Wielokrotnie w tych decyzjach zwyciężały kwestie finansowe, czasem rodzinne, a w jeszcze innych przypadkach po prostu brak konsekwencji i samozaparcia. Najgorszy jest jednak dla nich ten wewnętrzny, ciągły pociąg do instrumentu, którego niczym nie da się zastąpić.

Jeżeli kiedykolwiek zanurzyłeś się w toń muzycznej otchłani, już nigdy się z tego nie wyleczysz. To coś wręcz mistycznego, coś co pobudza w Tobie wszystkie najlepsze cechy, wprowadza Cię w inny stan świadomości, a nawet - i mogę to śmiało stwierdzić - może pozwolić Ci stać się lepszym człowiekiem. To tam, w tej nieprzeniknionej głębi dźwięków możesz wzbić się na wyżyny twórcze, przekazać swoje ukryte emocje i frustracje. Pokazać każdy zakamarek samego siebie, bez fizycznego obnażania własnych słabości lub wręcz wyciągnąć na światło dzienne swoje wybujałe ego. Tak, własne ego, które nikogo nie zrazi do Ciebie, gdyż nie emanujesz nim bezczelnie w codziennym, realnym życiu, a tylko przemycasz je w swoich dźwiękowych kreacjach za pomocą narzędzia, które zwiemy utworem.

Lecz co wtedy, kiedy porzucisz to marzenie? Co gdy wszystkie okoliczności sprzysięgły się przeciwko Tobie? Gdy Twoje cele umarły gdzieś po drodze kiedy pojawiły się problemy i zawiłości życia codziennego? Gdy złośliwość losu bezwzględnie zakłada na twoją szyję pętlę codzienności? Przedstawię to, cytując wieszcza Tuwima: "Lecz choćby przyszło tysiąc atletów i każdy zjadłby tysiąc kotletów, i każdy nie wiem jak się wytężał to nie udźwignie.... taki to ciężar". Tak. Nie jesteś wstanie wyrzucić z siebie tej miłości, pożądania bycia twórcą, radości z gry na instrumencie i przebywania w towarzystwie tak samo zakręconych pozytywną energią ludzi bez względu czy muzyka jest Twoim zawodem, czy tylko pasją, którą uprawiasz hobbystycznie. Żadne inne zajęcia jak te "tysiące atletów" nie są w stanie odciągnąć Twoich myśli od tych chwil z instrumentem. "Ciężar" rozłąki z nim potrafi przygasić Cię całkowicie.

Pamiętam, jak będąc w szkole, myślałem tylko o tym kiedy chwycę za gitarę - to samo potem przeżywałem pracując i robiąc wiele innych rzeczy. Sam fakt, że nie miałem instrumentu w ręce powodował nerwy i działał na mnie przytłaczająco. Myślałem o graniu nieustannie. Kładąc się spać już nie mogłem doczekać się kolejnego dnia, bo wiedziałem, że znowu spędzę czas w świecie dźwięków. W tym okresie mego życia nie myślałem o tym, by zostać muzykiem, grać na wielkich scenach. Nie w głowie mi były pieniądze z grania, nie śmiałem nawet śnić o tym, co wydarzyło się w ostatnich latach, a co okupione było olbrzymim wysiłkiem i żmudnymi godzinami pracy. Każdy nowy sprzęt, który został zakupiony był pielęgnowany i traktowany lepiej niż członek rodziny. Gitara leżała na łóżku, a ja na podłodze patrząc na nią z radością i niedowierzaniem, że jest w moim posiadaniu.

Przy dzisiejszych realiach, możliwość posiadania prawie każdego sprzętu nie daje aż takiej frajdy i ciężko wyobrazić sobie odczucia towarzyszące sytuacji sprzed dwudziestu kilku lat, lecz starsi czytelnicy i pasjonaci gitary pamiętają to na pewno. Te małe-wielkie radości były i są do dziś motorem napędowym w moich muzycznych działaniach. Piszę ten tekst z intencją, byście nie odkładali tego co macie w sercu na później. Słuchajcie dobrych rad i wprowadzajcie je w życie. Jeżeli wierzycie, że możecie coś osiągnąć to pracujcie nad tym, nie marnujcie swojej szansy. Nie dotyczy to wyłącznie muzyki, ale każdego innego aspektu życia. Wyboru dalszej życiowej drogi, kariery zawodowej, a nawet miłości. By wydarzyło się coś wielkiego wystarczy czasem mały zapalnik, lecz aby to potem utrzymać i pielęgnować, potrzebne jest zaangażowanie oraz wiele wyrzeczeń.

Dlatego na dziś przygotowałem dla Was pierwszą część dość trudnego utworu "Mr.Funky" z mojej drugiej płyty - "Mr.Guitarist". Wszystkie zasady rozegrania utworu realizujemy tak, jak w poprzednich warsztatach. Ćwiczymy wolno, z mocną artykulacją prawej dłoni, bliską akcją palców lewej dłoni a dodatkowo będąc mocno skupionym na zadaniu. Miłego ćwiczenia i do następnego miesiąca!