Wywiady
Wooten Brothers

Czy bracia Wooten są najbardziej muzykalną rodziną w historii muzyki? Odważna teza, ale po spędzeniu odrobiny czasu z Victorem i jego rodzeństwem, jej prawdopodobieństwo znacznie wzrasta...

2020-12-04

W Soho było dość deszczowo tego dnia, kiedy przebijałem się przez Londyn do słynnego Jazz Clubu Ronniego Scotta. Koncert Wooten Brothers został wyprzedany do ostatniego miejsca (!), a kiedy wchodziłem do klubu, grupa fanów desperacko próbowała zdobyć dodatkowe wejściówki. Czy taki widok możliwy byłby w Polsce? Zastanawiam się, na którym momencie rozwoju cywilizacyjnego w naszym kraju skręciliśmy w bok i dlaczego dobrej, a nie-mainstreamowej muzyki nie ceni się u nas tak samo jak w UK. Ale to zupełnie inny temat…

Victor, najmłodszy z rodzeństwa jest najbardziej znany, poważany przez międzynarodową społeczność basistów i wielokrotnie przepytywany w niezliczonych wywiadach na temat swoich umiejętności, techniki, muzykalności, etc. Co naturalnie rodzi pytanie: skąd się to wszystko wzięło? Odpowiedź znajdziemy w jego rodzeństwie – co zrozumiałem kiedy usiadłem w cichym narożniku Jazz Clubu razem z Victorem (bas), Josephem (klawisze, wokal), Royem (bębny) i Regim (gitara, wokal)…

Joseph: „Regi i Roy są starsi ode mnie o 5 lat, a ja jestem starszy od Victora o 3 lata. Mieliśmy jeszcze jednego brata, Rudy’ego, który grał na saksofonie. Zmarł 10 lat temu. Regi, Roy i Rudy sami nauczyli się grać na swoich instrumentach. Ale to Regi był tym, który przydzielił konkretne instrumenty mi i Victorowi, a także udzielał nam wskazówek. Byliśmy pod wrażeniem, jak szybko robią postępy i sami chcieliśmy być w tym coraz lepsi. To był solidny muzyczny fundament.”

Victor: „Zawsze naśladujesz swoje starsze rodzeństwo, czy się do tego przyznajesz, czy nie. Oni już grali muzykę, a my bardzo chcieliśmy stać się tego częścią. Chodziliśmy ze starszymi braćmi do klubu i mogliśmy z nimi grać próby, więc było to coś w rodzaju pakietu ‘wszystko w jednym’.”

Roy: „Myślę, że to w czym Regi był niezły to skuteczność skłonienia Victora i Josepha, aby ćwiczyli. To było coś co dało Victorowi i innym umiejętność skupienia się na muzyce w tak młodym wieku, kiedy ich rówieśnicy myśleli tylko o tym, żeby spędzać czas na placu zabaw. Victor zajmował się muzyką już w wieku 2 lat, a kiedy miał 5, otwieraliśmy już w klubach występy dla zespołów takich jak War czy Curtis Mayfield. Regi pokazał Josephowi i Victorowi kierunek, ale to co oni zrobili z muzyką jest prawdziwą magią.”

Regi: „Myślę, że moi bracia powiedzieli już wszystko. I jestem szczęśliwy, że wzięli sobie to do serca. Na początkowym etapie moim zadaniem było skłonienie ich do ćwiczeń. Czasem ich przekupywałem mówiąc, że będą mogli sobie kupić słodycze, jak zagramy ten najbliższy koncert. Mogli sobie kupić coś czego normalnie by nie dostali, jeśli zagraliśmy. Takie podstępy były dość skuteczne, aż do czasu kiedy sama muzyka nie przejęła tej roli i nie dała im kopa.”

Joseph: „Ciekawe jest, że pomiędzy nami nie było współzawodnictwa, nie konkurowaliśmy ze sobą. Po prostu trzymaliśmy się razem i próbowaliśmy nadążać za resztą. Kiedy inni stawali się dobrzy w tak szybkim tempie, sam nie chciałeś zostawać w tyle. Jeśli reszta chciała zagrać ‘Return To Forever’, to nie chciałeś być tym jedynym, który nie potrafił zagrać swojej partii. To było inspirujące, a każdy z nas ciężko ćwiczył, żeby być wartym tego czegoś, co uważaliśmy za wyjątkowe. Nasza mama skutecznie nauczyła nas, jak unikać arogancji. Nie ćwiczyliśmy po to, aby grać lepiej niż Victor lub Regi. Staraliśmy się po prostu zasłużyć na bycie częścią tego rodzinnego zespołu.”

Victor: „Kiedy uczysz się mówić w swoim ojczystym języku, nie chodzi ci o współzawodnictwo. Ucząc się słów, składni, wymowy, nie robisz tego po to, aby być lepszym od kogoś. Po prostu się uczysz. Naturalnie. U nas dokładnie tak samo było z muzyką. Dlatego nie jestem w stanie myśleć o muzyce w kategoriach tego kto jest lepszy, a kto gorszy. A to, że taka percepcja jest powszechna u ludzi jest dla mnie po prostu smutne.”

Roy: „Muzyka pozwoliła mi być częścią tego co robili moi bracia. To niezwykle interesujące, jak muzyka potrafi zmieniać kierunki, w przeciwieństwie do sportu i współzawodnictwa. W sztuce chodzi przede wszystkim o znalezienie własnego głosu. Kiedy Victor mówi, nie jestem w stanie konkurować z jego głosem. Jego głos jest jego głosem. Kiedy w muzyce artysta odnajduje własny głos, następuje spełnienie i dopełnienie. Orkiestra jest tego przykładem – sekcja fletów nie współzawodniczy z sekcją dęciaków. Każdy z głosów staje się częścią jakiejś większej całości.”

Joseph: „To jest właśnie przewaga jaką muzyka ma nad wszelkimi formami współzawodnictwa. Kiedy robisz coś konkurując z innymi, uczysz się oczywiście ciężko pracować, polegać na innych członkach drużyny i tak dalej, ale ciemną stroną współzawodnictwa jest to, że zawsze musi być ktoś przegrany. To element nieobecny w muzyce. Nie grasz na instrumencie, aby ktoś inny przegrał i poczuł się gorzej. Grasz na nim po to, aby inni ludzie czuli się LEPIEJ! Muzyka to coś, z czego KAŻDY czerpie pozytywną energię. Jeśli chodzi o pokorę, to nasza mama zadbała o to, abyśmy byli skromni i nie wywyższali się ponad innych. Pilnowała, abyśmy ze sobą nie walczyli. Widziała, że ćwiczymy i chcemy być lepsi, ale nauczyła nas tego, że staraliśmy się być lepsi od samych siebie , a nie od innych. Dbała po prostu o to, żebyśmy byli lepszymi ludźmi.”

Victor: „Nasz tata miał podobne spojrzenie na świat. Był wojskowym, więc pracę zespołową miał w małym palcu, choć przyszło mu funkcjonować w czasach, gdy jego kolor skóry nie gwarantował równości. Nasi rodzice urodzili się w latach 30., a my w latach 50. i 60. Wiedzieli aż nadto dobrze, czego 5 czarnych dzieciaków może w życiu doświadczyć. Chcieli się upewnić, że wiemy kim jesteśmy i pomagali nam odnaleźć wiarę w siebie, której ten świat na zewnątrz mógł nam poskąpić. To dzięki nim nabraliśmy pewności siebie, ale to nie było skierowane przeciwko komukolwiek innemu.”

Roy: „Regi wracał ze szkoły i mówił nam, że kazano mu siedzieć w kącie twarzą do ściany. Pytaliśmy go: ‘Dlaczego?’ A on odpowiadał: ‘Nie wiem, nie zrobiłem nic złego.’ Nasza mama szła wtedy pogadać z nauczycielem, żeby się dowiedzieć o co chodziło. Ale jest mnóstwo dzieciaków, za którymi rodzice się nie wstawiają, co zaszczepia ci ten strach, że jesteś sam ze światem i nie masz się na kim oprzeć. Mama siedziała z nami po pracy do długich godzin nocnych i trenowała nas tymi kartami do mnożenia, uczyła czytać i literować. Po latach zdałem sobie sprawę jak ważne to było i jak dużo dała nam z siebie matka, abyśmy nie zostawali w tyle za innymi.

Ludzie widzą nas teraz i mówią naszej mamie: ‘Musi pani być z nich dumna!’ Ale w czasach kiedy dorastaliśmy, kiedy nastroje rasowe były inne niż obecnie, czarne dzieciaki z założenia nie miały osiągać sukcesów. Wyzywano nas na ulicy, na każdym kroku okazywano brak szacunku temu co robiliśmy. A my w tym wszystkim czuliśmy się jak w tej opowieści o walce Dawida z Goliatem. I wiesz co? Nigdy nie lekceważ mniejszych od siebie! Chciałbym posłać to przesłanie do ludzi na całym świecie. Być może teraz świat w was nie wierzy, ale to co robicie ze swoją sztuką naprawdę MA ZNACZENIE. Trzymajcie się swoich marzeń i swojej własnej wizji.”

Bracia Wooten – od lewej: Victor, Joseph, Roy, Regi.

Victor: „Teraz rozumiesz dlaczego jesteśmy tym, kim jesteśmy. Chciałem, żeby moi bracia uczestniczyli w tym wywiadzie, bo większość ludzi interesuje tylko to jak nauczyłem się grać na basie i ile godzin ćwiczę, a tu nie o to chodzi. Liczy się o wiele więcej niż tylko czas spędzany nad instrumentem. Ważny jest czas jaki spędzisz nad samym sobą. Moje korzenie sięgają dużo głębiej niż samo granie na basie. To jest akurat ta łatwiejsza część. Ta o wiele bardziej istotna, została właśnie poruszona przez moich braci. Liczy się to co myślisz, jak myślisz o samym sobie i w jaki sposób wzrastasz jako człowiek. Muzyka jest w tym przypadku jedynie pojazdem, którym poruszasz się do celu.

Jeśli mnie zapytasz, czy jestem dobrym basistą, odpowiem: ‘Tak, jestem świetnym basistą.’ Ale to nie będzie arogancja, tylko stwierdzenie stanu faktycznego. Ale jeśli spytasz mnie: ‘Czy jesteś lepszy od innych?’ NIE. Taka jest prawda. Zaszczepiono nam pewność siebie, dzięki której jesteśmy najlepszą możliwą wersją SAMYCH SIEBIE. Nie tylko jesteśmy, ale także WIEMY o tym, co bardzo ważne. I każdy inny człowiek na tej planecie ma taki sam potencjał, choć może jeszcze tego nie dostrzegać. Naszym zadaniem jest ludziom w tym pomóc.”

Wychodzę ze spotkania z braćmi Wooten naprawdę zainspirowany i pod wielkim wrażeniem ich duchowej dojrzałości. Każdy muzyk mógłby się tego od nich uczyć. Każdy z nas powinien też zadać sobie pytanie: czy wspieram ludzi wokół mnie, czy pomagam im wzrastać? To kwestia, którą wszyscy powinniśmy szczerze przemyśleć...