Wywiady
Bibi McGill

Gitarzystka, która grała porywające solówki u boku Beyoncé, będąc jednocześnie dyrektorką muzyczną tej ikony R&B – jest także producentką, nauczycielką i joginką. W środku ‘lockdownu’ rozmawiamy z nią o tworzeniu muzyki, inspiracjach i odnajdywaniu wewnętrznego spokoju…

2021-01-14

Bibi McGill jest u siebie w domu w Portland, w Oregonie – w środku pandemii SARS-CoV-2 jej grafiku nie wypełniają jak wcześniej koncerty. A spędziła przecież większość swojego życia ‘w trasie’ jako gitarzystka lub instruktorka jogi. Pochodzi z Denver w Kolorado, a do Los Angeles przeprowadziła się w latach 80. Tam przez wiele lat grała w lokalnych klubach, zanim została wyłowiona, by dołączyć do Pink w jej drodze do sławy. W momencie, w którym zadebiutowała w TV razem z Pink, stała się najbardziej rozchwytywaną gitarzystką…

„Zanim jeszcze weszłam na scenę, mój telefon eksplodował.” – mówi nam o swoim występie u boku Pink w MTV w roku 2001 – „Od tamtej pory wszyscy zwracali się do mnie z ofertami i jestem za to wszystko wdzięczna: Pink, La Ley, Paulina Rubio, a przede wszystkim Beyoncé.”

Magazyn Gitarzysta: Z czym wiązała się Twoja rola dyrektorki muzycznej u Beyoncé?

Bibi McGill: Pracowałam jako DM od 2006 do 2015 roku i było to bardzo intensywne doświadczenie. Musiałam organizować próby zespołu i nadzorować pracę muzyków tak, aby wszystko co zgraliśmy na próbach pojawiło się na scenie. Kierowałam też tym co działo się na scenie, rozmawiałam z zespołem produkcyjnym pod i za sceną i tak dalej.

A wszystko to przy jednoczesnej grze na gitarze…

Taaak! Dawanie sygnałów ludziom podczas zmiany barw i odstawiania rockerki. Na przykład informowanie zespołu wideo, że „Beyoncé nie jest na swoim miejscu!” przy jednoczesnych znakach dla zespołu, żeby „grali dalej” aż ona pojawi się tam gdzie trzeba… (śmiech).

Czy podczas tych koncertów zwykły zestaw gitarowy dawał radę?

W pierwszym roku grania z Beyoncé mogłam jeszcze mieć na scenie dużą stopę z efektami, ale już w drugim dyrektor kreatywny nie chciał jej tam: „Scena ma być czysta, nie chcemy tam żadnych gratów!” To kolidowało z ilością tancerzy na scenie i wielkim ekranem za nimi. Musiałam się przyzwyczaić do zmiany od wzmacniacza tuż za mną – kiedy uderzyłam akord to czułam fizycznie każdą nutę – do wzmacniacza schowanego daleko ode mnie i pod sceną. Sean O’Brien, mój wspaniały techniczny, z którym współpracowałam u Beyoncé przez 8 lat, przestawił mnie na modeler w racku firmy Line 6 i to wiele zmieniło. W takiej sytuacji nie czujesz mocy muzyki za tobą, wychodzącej z twojego własnego wzmacniacza, ale idzie się do tego przyzwyczaić. Kiedy to już nastąpi jest OK. Całość jest łatwiejsza do kontrolowania, kiedy na scenie jest ciszej.

Zauważyliśmy, że na scenie często pojawiałaś się z Jacksonem sygnowanym nazwiskiem Randy’ego Rhoadsa...

Kiedy dorastałam, moim ulubionym gitarzystą był właśnie Randy Rhoads. Współpracowałam z Fenderem, a oni mieli pod swoimi skrzydłami markę Jackson, stąd ten model. Ale w głębi duszy jestem bardziej „gibsonowcem”. Moją pierwszą prawdziwą gitarą był Gibson ES-335. Kiedy grałam z Pink miałam Gibsona Firebirda, a potem SG. Miałam też dwa Gibsony Custom Flying V, ES-135, akustyka Blues King, a także parę akustyków Taylora. Uwielbiam Gibsona, ale zaczęłam współpracować z mniejszymi manufakturami. Przez jakiś czas grałam na FGN, ale obecnie jestem zafascynowana gitarami Teye z Nashville. Babeczki w tej firmie robią niesamowite, ręcznie rzeźbione i ozdabiane wiosła. Wyglądają jak dzieła sztuki i także brzmią wspaniale.

Bibi na scenie z Beyoncé na koncercie Pepsi Super Bowl XLVII w Nowym Orleanie, 2013 rok. (Fot. Christian Petersen / Getty Images)

Jak przygotowywałaś się do występów z Beyoncé?

Medytowałam każdej nocy tuż przed wyjściem na scenę z Beyoncé, aby pozbyć się z głowy wszelkich niepotrzebnych rzeczy. Tak długo, aż zostawałam tam tylko ja i moja gitara. To był mój rytuał. Kiedy masz w głowie zbyt dużo myśli, łatwo coś schrzanić, zagrać nie to co trzeba. Umysł zawsze chce być w przeszłości, albo w przyszłości. Żeby się skupić na danym momencie, nie możesz na to pozwolić. O to właśnie chodzi w medytacji: po prostu „bądź”. Tu i teraz.

Jak bycie tu i teraz pomaga w kontaktach z innymi?

Jeśli jesteś w tej przestrzeni, możesz wymieniać energię nie tylko z publicznością, ale także z ludźmi, z którymi stoisz na scenie. Poczujesz niesamowitą falę energii płynącą od ludzi, jeśli osiągniesz ten stan umysłu. Jest moc w graniu na gitarze tak, jakbym niemal nie kontrolowała tego co robią moje ręce, czy jaka mimika pojawia się na mojej twarzy – tak jakbym nie była sobą. Wówczas zaczynam widzieć energię publiczności. Oddają mi ją, a ja oddaję ją im i oni też to czują. To jak obracające się koło dawania i brania, jak spiralne schody do uniesienia. To piękne.

Twoje występy z Beyoncé musiały inspirować innych ludzi…

Znam kilka kobiet, które były nastolatkami, kiedy ja zaczynałam grać na dużych scenach. Pisały do mnie: „Inspirujesz mnie do działania”. A teraz same są wielkie – to niesamowite. Jedna z nich to Juno, znana też jako Juno the Artist. Jest teraz moją kumpelą. Inna – Francesca Simone – grała po mnie przez jakiś czas z Beyoncé. Wcześniej pisała do mnie: „Pewnego dnia chciałabym robić to co ty.” I bam – grała na koncercie Coachella. Czyż to nie jest niesamowite?

Jaką radę dałabyś gitarzystom i gitarzystkom, który dopiero zaczynają karierę?

Muzyka istnieje po to, aby umożliwić ludziom ekspresję swej własnej kreatywności. Ale nie tylko. Ma to być także kanał dla emocji, miłości, zarówno pozytywnych jak i negatywnych uczuć. Muzyka może leczyć. Tak więc moja rada może być tylko jedna: bądźcie totalnie prawdziwi. Nie pozwólcie społeczeństwu wokół was ulepić was na kogoś innego, niż w głębi duszy jesteście. Zachowajcie swoją wewnętrzną czystość. Świat spróbuje wam powiedzieć: „Musisz robić to, czy tamto, aby być lubianą.” Albo: „Musisz się zachowywać tak, a nie inaczej i ubierać się w konkretny sposób, aby cię zaakceptowano”. To wszystko kłamstwa. Bądź sobą!

Kiedy nastąpił przełom w Twojej karierze?

Pod koniec lat 90., po latach tłuczenia się po klubach i wycierania kalifornijskich chodników pomyślałam sobie: „To nie działa.” Każda kapela, w której grałam mówiła: „Już lada moment podpiszemy prawdziwy kontrakt.” Wiesz, co mam na myśli? Tego typu, niekończące się niczym konkretnym historyjki. Miałam dość grania w pięciu zespołach, które „wkrótce osiągną sukces”. Wtedy podjęłam decyzję: walić to, nie będę już z nikim grać za darmo. I nie minął miesiąc jak dostałam telefon z propozycją przesłuchania dla Courtney Love. A zaraz potem od menadżera Micka Jaggera: „Hej, Mick chce mieć gitarzystkę w zespole, zadzwonimy do ciebie kiedy wróci do Stanów.” Pomyślałam: „Świetnie, to by było coś, ale do tego czasu muszę jeść i płacić rachunki.”

I nagle kolejny telefon od gościa, który nigdy nie dawał mi żadnych dżobów. Koleś mówi tak: „Zamieszamy trochę w twoim grafiku. W przyszłym tygodniu polecisz do Nowego Jorku i zagrasz w MTV z Pink. Potem zagrasz w programie Saturday Night Live. Potem lecisz do Los Angeles zagrać w programie Jaya Leno. A potem jeszcze zagrasz w New Year’s Rockin’ Eve Dicka Clarka.” Byłam w szoku: „O czym ty do cholery mówisz?!” Odłożyłam telefon myśląc, że to jakieś żarty. A tydzień później siedziałam już na pokładzie samolotu do Nowego Jorku i grałam dla MTV.

Jak znajdujesz równowagę w życiu intensywnie koncertującego muzyka?

Niezależnie od tego czy grałam na poziomie amatorskim, czy profesjonalnym, zawsze miałam momenty kiedy nie chciałam słuchać żadnej muzyki. Jedyne co mi było potrzebne to spokój. Znam muzyków, którzy wracają z 9-miesięcznej trasy, a potem rzucają się tu i tam, grając z zespołami w lokalnych klubach, ćwicząc itd. OK, jeśli to tym właśnie chcesz być i to dla ciebie działa, super. Ale kiedy ja wracam z trasy, mam ochotę pójść na kajaki. Zaszyć się w głuszy pod namiotem. Albo posiedzieć chwilę sama w ogrodzie. Są na tym świecie inne sprawy poza gitarą. Jest masa pięknych rzeczy, które ludzie tracą z oczu. Jest mądrość i wiedza, którą można chłonąć, a potem stosować we własnym życiu, by wzrastać, zamiast tylko robić hałas, by być zauważonym. Możesz mieć fanów na całym świecie, ale co z tego, jeśli sam ze sobą czujesz się źle. Musisz zadbać o swoje ciało i umysł. By być całością, trzeba zadbać o całość.

Dwie gitary Teye należące do Bibi: „Są piękne i brzmią wspaniale!” (Zdjęcie przesłane Przez Bibi McGill)
Na pedalboardzie Bibi znajdziemy customowy fuzz: „Ten efekt wykonała dla mnie firma Loe Sounds, manufaktura prowadzona przez dwie kobiety. To najlepszy fuzz na jakim kiedykolwiek grałam.” (Zdjęcie przesłane Przez Bibi McGill)
Fot. Chance Hayden

 

Miałaś ochotę na muzykę ostatnio, biorąc pod uwagę to co się dzieje?

W życiu jest czas na wszystko. Zejście na chwilę na bok, by zająć się innymi sprawami jest OK. Nie wszystko musi się kręcić wokół gitary i muzyki, ale kiedy weźmiesz ją znowu do ręki to spraw, aby ta chwila miała znaczenie. Celebruj ją. Kilku muzyków z Portland zadzwoniło do mnie mówiąc: „Bibi, cała ta sytuacja zainspirowała nas do napisania piosenki. Chcemy ją nagrać i chcemy, abyś była tu z nami.” Grałam z nimi wcześniej, a ostatnia trasa została odwołana z powodu pandemii. Pojechałam więc na sesję – bycie wśród nich i granie na gitarze okazało się mega inspirujące. Czułam, że się unoszę. Wczoraj słuchaliśmy nagranego kawałka i troje z nas miało łzy w oczach z powodu mocy muzyki, którą stworzyliśmy.

Jak dotąd rok 2020 był tak samo ciekawy jak i nudny…

Rok 2020 rozpoczęłam z przytupem. Na samym początku, Tom Morello poprosił mnie o poprowadzenie warsztatów z Nuno Bettencourtem z Extreme i Vernonem Reidem z Living Colour. Byłam więc tam z moimi gitarowymi idolami, grałam na scenie i uczyłam. A potem, po paru tygodniach… koronawirus. Pomyślałam: „OK, jak bardzo poważne to jest?”

Co jest dla Ciebie ważne, jako muzyka?

Jestem prostym człowiekiem. Ludzie myślą, że ponieważ grałam z Beyoncé muszę mieć masę wyszukanych rzeczy, ale tak naprawdę żyję bardzo prosto. Tak lubię. Mam małą i prostą domową świątynię i ogród. Nie posiadam wiele. Rzeczy nie są dla mnie ważne. To co jest ważne to moje życie. Ważna jest wolność. Nie chcę być kontrolowana przez rząd, ani żadne złe siły. Żyjemy w pokręconym świecie. Przepracowanie tego wszystkiego było długim procesem. To jak przejażdżka roller-casterem.

Fot. Erika Plummer

Zdjęcia: Robin Harper (główne), Christian Petersen, Chance Hayden, Erika Plummer